niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 2-Radioaktywna Historia

    Minęło kilka dni od "paranormalnego dna".W tym czasie nic się raczej nie działo, były to tak samo nudne dni jak zawsze. Na ścianach Sylwii pojawiły się tylko nowe szkice, zaskakująco podobne do siebie. Prawie wszystkie przedstawiały tą samą scenę-wybuch, dookoła ogień i uciekający przed nim ludzie. Na kilku rysunkach można było zobaczyć również coś w rodzaju dymu, może chmury... Od tego czasu  Sylwia rysowała coraz częściej.Wszystko miało się toczyć tak,jak toczyło się kiedyś, do czasu.

    Był to słoneczny, można powiedzieć bezchmurny dzień.To pierwszy dzień wiosny, więc Sylwia obudziła się z optymistycznym nastawieniem. Zapisała swój sen, kolejny z rzędu, taki sam jak poprzednie. Ubrała się i wyszła z pokoju. Usłyszała dźwięk gotującej się wody w czajniku i krzątania się po kuchni. Ujrzała szczupłą, dość młodą kobietę z brązowymi włosami.Dla Sylwii zawsze będzie najpiękniejsza na świecie.

-Mama!-w Sylwii wybuchnęła euforia radości

-Sylwia? Wstałaś, miałam już cię budzić. Dali mi dziś wolne, bo wiesz, ile można...-zaczęła mama

-Cieszę się, że jesteś-powiedziała Sylwia szczerząc się

   Zjadły wspólnie śniadanie, przy którym głównie mama nastolatki obgadywała swojego pracodawcę. Poruszyły też temat szkoły, ale dziewczyna nie powiedziała nic o dziwnym dniu. Było jej bardzo przykro, że musi kłamać. Nienawidziła kłamać. Mówienie osobie, którą się kocha, zmyślonych rzeczy i ten uśmiech słuchacza, który uwierzył w kłamstwo...
   Kiedy siedziała tak ze swoją mamą, przy herbacie i kanapkach, nagle poczuła sile ukłucie w okolicach skroni. Sylwia przycisnęła dłoń do czoła.

-Co się tak złapałaś nagle za głowę?-zapytała mama

-Chyba mucha-skłamała dziewczyna.Ból nasilał się coraz bardziej, ale twardo z nim walczyła.-To co ,może ja już pójdę? O, już prawie ósma...-wstała od stołu i szybko poszła do łazienki. Teraz mogła tylko wyobrażać sobie zdziwioną minę jej mamy.

   Wpadła do małej łazienki i oparła się o umywalkę. Miała wrażenie,że głowa zaraz jej pęknie.Ochlapała twarz zimną wodą. Podniosła głowę i spojrzała w niewielkie lusterko. Była cała blada, można powiedzieć, że przypominała białe kafelki za nią. Popatrzyła sama sobie w oczy. Nie widziała już zwykłego, brązowego koloru. Jej oczy były złotawo-pomarańczowe, a w źrenicach można było zobaczyć coś na wygląd płomyków.

  Przerażona Sylwia wpatrywała się w swoje odbicie, i nie wierzyła, że to dzieje się na prawdę. W jej głowie panował kompletny bałagan, którego już nie mogła opanować za pomocą lewitacji; w jej oczach żarzyły się płomyki. Serce waliło jak młot.

-Nie...nie...-dukała dziewczyna-Co się ze mną dzieje...

  Zaczęła mrugać oczami. Jeszcze raz ochlapała twarz lodowatą wodą. Wszystko to wyglądało bardzo chaotycznie i nerwowo. Otarła buzię ręcznikiem i jeszcze raz spojrzała w lustro. Jej oczy wracały powoli do normy. Minęła chwila,a płomyki całkiem zniknęły. Odetchnęła z ulgą, choć nadal czuła ogromne napięcie. Wyszła z łazienki i doszła do rodzicielki, która sprzątała po śniadaniu.

-Ja już idę,mamo-oznajmiła Sylwia, próbując udawać, że nic się przed chwilą  nie stało. Przytuliła teraz mamę czule.

-Tylko bądź grzeczna mi tam!-powiedziała żartobliwie mama nastolatki.

   Dziewczyna udała śmiech. Zdjęła bluzę z wieszaka i założyła ją. Wzięła torbę i wyszła szybkim krokiem z kamienicy. Opuściła budynek i znalazła się na niewielkim,kamiennym podwórku. Lekki wiatr chwiał huśtawką, a ciepłe promienie słońca padały wprost na Sylwię. Widząc taką pogodę, rozchmurzyła się trochę i udała się do szkoły. Mijała po drodze obcych ludzi. Miała wrażenie, że przyglądają się jej bardzo uważnie, choć wcale tak nie było. Pragnąć jak najszybciej uciec od tego wrażenia, spokojny chód zamienił się w sprint.
***
   Kiedy znalazła się w szkole,przywitał ją obojętny,jak zawsze,wyraz twarzy uczniów i nauczycieli widzących dziewczynę. Ucieszyła się z tego widoku. Dziś, drugi dzień pod rząd,wypadał jej Rosyjski jako pierwsza lekcja. Zrezygnowana Sylwia wspięła się po schodach i po chwili była już w klasie.

   Weszła do środka. Biurko nauczycielki było puste, całe szczęście. Przeszła przez klasę i nie przejmując się zgryźliwymi uwagami, które posypały się za nią, zajęła miejsce obok przyjaciółki.

   -Sylwia,patrz na Milder-powiedziała prosto z mostu Wiktoria.
 
   Nastolatka skierowała wzrok na wysoką blondynkę w ostatniej ławce. Miała pyzaty i pewny siebie wyraz twarzy. Na jej twarzy, było widać coś w rodzaju pomarańczowej maski.

  -Co to do cholery jest?!-spytała Sylwia-Coś jej się stało,że nosi takie coś?

-Dziewczyno,to jest podkład-szepnęła Wiktoria-Tylko go chyba nie dobrała-dziewczyna parsknęła śmiechem.

-Wiesz,po niej można się wszystkiego spodziewać...Pamiętasz, jak wylała kawę na spodnie informatyka, bo chciała się do niego zbliżyć...-odezwała się Sylwia.

-A wiesz co jest najlepsze?Ona chodzi z Piotrekiem,bo...

Po tych słowach, Sylwia spuściła wzrok. Poczuła, jakby ktoś uderzył ją czymś w klatkę piersiową. Zrobiło jej się tak przykro, że łzy same napłynęły jej do oczu. Dzielnie walczyła, aby nie zaczęły spływać jej po policzkach. Doznała takiego ciosu, jakby Piotrek był jej chłopakiem, a nie "kolegą" z klasy. Wierzyła, że on ją kiedyś zobaczy, zagada...Nie, on wolał być z Milder, szkolną modnisią i królową szyderstwa.

-...i wtedy...Ej, czy ty mnie w ogóle słuchasz,babo?-zapytała dowcipnie Wiktora

-Tak,no jasne-powiedziała dziewczyna udając dziarski ton-I dobrze. Ten Piotrek taki...głupi i...brzydki-wymyślała.

-Fajnie się gada?-zapytał ktoś za plecami Sylwii, był to kobiecy, surowy głos.

-Przepraszamy, pani psor-powiedziała udając poczucie winy Wiktoria. Sylwia siedziała ze spuszczoną głową,obawiając się wzroku Artistov. Nie chciała, aby znów doszło do kaszlu.

-Wyciągnijcie książki-powiedziała nieco łagodniej nauczycielka.

  Lekcja minęła dość nudnie,poza tym,że Milder i Piotrek śmiali się i szeptali sobie miłe słówka, a Sylwia miała wrażenie że zaraz eksploduje.Podobnie mięła reszta lekcji i przerw.

  Sylwia właśnie miała zbierać się do domu, kiedy znów zaczęła boleć ją głowa. Wiedząc,że jest zdana tylko na siebie, bo pielęgniarki jak zwykle nie ma w szkole, udała się do toalety, aby opłukać choć twarz wodą.
Weszła do łazienki. Pod ścianą stała pyzata blondynka,Milder. Przyciskała do ściany młodszą od Sylwii dziewczynę.Miała jeszcze dziecięce rysy twarzy i przerażone oczy. Pyzata w drugiej ręce trzymała zapalonego papierosa.Sylwia odruchowo podbiegła do dziewczynki i uwolniła ją siłą od mocnych ramion Milder.

-Zmykaj-powiedziała Sylwia do dziewczynki.Ona kiwnęła głową i puściła się biegiem przez szkolny korytarz.

Blondynka zamknęła drzwi i stanęła przed Sylwią. Miała tak wściekłą minę, że Sylwia sama miała ochotę uciekać.

-Naskarżysz?-spytała Milder, a w jej głosie słychać było nutę strachu-Nie naskarżysz,prawda?

-Naskarżę.Tak-powiedziała widząc zdziwioną minę blondynki-Pójdę do dyrektorki i powiem jej że paliłaś. No i jeszcze kazałaś tej dziewczynie palić.

-Nie kazałam,po prostu się czepiała.

-I dobrze...zgaś tego papierosa,to tylko pogarsza sprawę-powiedziała Sylwia lekkomyślnym tonem.

-Nie rozkazuj mi...-odpowiedziała zgryźliwie Milder i zaciągnęła się papierosem-Co ty możesz wiedzieć...nic mi nie zrobią, bo jestem córką adwokata. Wiesz, z tobą byłoby trudno. Matka-sprzedawczyni na kasie-parsknęła-Widać skąd masz takie ubrania...

-Zamknij się!-krzyknęła Sylwia-Zaraz idę do tej dyrektorki.

-...i jesteś taka dziwna-nawijała Milder-O, ciekawe gdzie twój ojciec? Pewnie od was odszedł,albo twoja matka puszczała się gdzieś na boku.Tylko kto by z nią chciał...

-Stul pysk!-ryknęła nastolatka.

  Zorientowała się,ze ma zaciśnięte pięści.W jej ciele panowała taka wściekłość,jak nigdy.Miała ochotę rzucić się na Milder i...Nagle poczuła falę zimna,która przeszyła ją od stóp,aż do czubka głowy.Z jej ciała wydobyło się coś okrągłego, przypominało tarczę,ale było przeźroczyste i dość niekształtne.Zbliżało się w stronę blondynki. Odepchnęło ją z taką siłą, że rzuciło ją na lustro, które momentalnie się rozbiło. Odłamki  zwierciadła rozbryzgały się.

  Sylwia patrzyła na tę scenę. Milder leżała nieprzytomna wśród odłamków szkła. Dziewczyna padła na kolana i podparła się rękami. Miała przerażająco szybki oddech i czuła spływający pot na jej czole. Kompletnie nie docierało do niej,co się stało. W jej głowie istniała tylko jedna myśl: "Co ja zrobiłam". Powoli zaczęła osuwać się na ziemię.

  Usłyszała,że ktoś wchodzi do toalety. Już ją to nie obchodziło, słyszała wszystko jakby była w wodzie. Poczuła,że ktoś łapie ją za ramiona i pociąga do góry. Bezwładnie na to pozwoliła. Ktoś zarzucił jej rękę na ramię i zaczął prowadzić przez  rozmazany teraz dla Sylwii korytarz. Zbliżała się teraz do jakiejś klasy. Ledwo odczytała, że to pracownia języka rosyjskiego.

 Czyjaś dłoń otworzyła drzwi. Doprowadzono ją do krzesła. Przed Sylwią kucnęła Artistow.

-Pani profesor...-bełkotała Sylwia, pragnąć jak najszybciej wytłumaczyć się z czynu

-Już dobrze, ja rozumiem.

-Nie,pani nie rozumie,to było takie przeźroczyste i... ja nie chciałam-tłumaczyła dziewczyna błądząc wzrokiem po klasie.

-Sylwia,ja wiem co to było. Wiem, że nad tym nie panowałaś. Wiem,że masz inne, paranormalne zdolności. Widzę,że masz teraz złotawe oczy. Ja mam podobnie...

Nastolatka nie wiedziała, czy wyprzeć się tego,co powiedziała Artistov, czy jej wysłuchać. W głowie cały czas odtwarzała scenę w toalecie.

-Proszę udowodnić-rzuciła Sylwia-Proszę...

Artistov wskazała na pobliską, wiszącą szafkę. Po chwili wykonała okrężny ruch ręką. Szafa rozbiła się na drobne kawałki, ale wciąż wisiała w powietrzu. Teraz skierowała dłoń w dół. Kawałki runęły z hukiem na ziemię. Sylwia patrzyła na to z lekkim nie dowierzaniem, ale nie ze względu na wiszące kawałki, lecz ze świadomości, że nauczycielka umie to samo co ona.

-To takie...agresywne...-odezwała się dziewczyna chcąc przerwać kłopotliwą ciszę.

Profesor wybuchnęła śmiechem.

-Przepraszam cię Sylwia, tylko to przyszło mi na myśl

Nastolatka uśmiechnęła się lekko. Pomimo zaistniałej przed chwilą sytuacji, nauczycielka miała w sobie coś ciekawszego niż powalenie Milder. Po raz pierwszy zobaczyła, że Artistov się uśmiecha.

-Dlaczego ja tak umiem?-zapytała Sylwia

-Słyszałaś o wybuchu w Czarnobylu?-odpowiedziała pytaniem nauczycielka.Widząc, że dziewczyna kiwnęła głową,dodała-Wiesz, wybuchła ta elektrownia...kiedy wybuchła, nad częścią Rosji, Ukrainy i Polski pojawiła się wielka radioaktywna chmura...

-Nie dotknęła Polski-przerwała lekko zirytowana dziewczyna

-Daj mi skończyć. Pojawiła się ta chmura. Uczyliście się na przyrodzie o skutkach radioaktywnych oparów?-Sylwia kiwnęła głową i skrzywiła się. Skutki takich oparów były naprawdę straszne-powstawały jakieś mutacje zwierząt, ludzi...Nastolatka widząc takie rzeczy, czuła się jak w horrorze-No, więc wiesz czym grozi radioaktywność. Tylko nie uczyli cię o jednej rzeczy. Radioaktywność nie zawsze wpływa na ciało, ale może wpłynąć na mózg.

-Myślę, że z moją głową wszystko dobrze-odezwała się nastolatka

-Nie o to mi chodziło. W twojej, tak właściwie i w mojej i jeszcze paru osób, powstał taki dziwny nerw, który odpowiada za właśnie takie niezwykłe zdolności.

Po chwili kłopotliwej ciszy, aby Sylwia sobie wszystko przemyślała, dziewczyna raptownie:

-Czemu akurat my?

-Nasi przodkowie, a przynajmniej mój ociec, ratowali Ukrainę. Ratowali ją przed oparami radioaktywnymi. Udało im się, wraz z innymi. Kiedy mój ociec wyjechał na Ukrainę, byłam w twoim wieku. Był tam kapitanem. Wrócił. Mówili mu,że wszystko jest z jego zdrowiem całkiem dobrze-nauczycielka podeszła do czajnika i zaczęła robić herbatę-Jednak w domu zaczął źle się czuć. Było wręcz tragicznie. Ja cały czas byłam przy nim...w końcu umarł-tu zawiesiła głos-A mi zaczął zmieniać się kolor oczu. Później doszedł ten wstrętny kaszel...następnie wszystko w mojej obecności zaczęło się rozpadać. Zaczęłam nad tym panować...i z tym żyć.

Dziewczyna słuchała nauczycielki z uwagą, ale jedna rzecz nie dawała jej spokoju.

-Czyli mój ojciec...też był w tej elektrowni?Mama zawsze mi mówiła, że zginął jako bohater, ale nie mówiła jak.

-Szymon Lisowski,tak? Ojciec o nim opowiadał. Był dwudziesto-paro letnim żołnierzem. Zdecydował się pomagać Ukrainie i jako nieliczny z Polski wyjechał do elektrowni. Według ojca, miał najwięcej zapału i najwięcej odwagi...przeżył. Jako jeden z niewielu młodych. Przyjechał pewnie do domu i...

-Poznał moją mamę. I urodziłam się ja-dokończyła Sylwia-Ja, ta dziwna.

******************************************************************************
Siemka :) To jest drugi rozdział, więc starałam się poprawić wszystkie błędy. Jak podoba wam się nowy wygląd bloga? Jak dla mnie,jest rewelacyjny :3
I proszę was o dwie sprawy:
Obserwujcie bloga,klikając w "dołącz" na samym dole bloga.
I powiedzcie: robić zakładkę "bohaterowie"?
Proszę, nie zapominajcie o blogu!

9 komentarzy:

  1. No, no robi się coraz ciekawiej. :)
    Oryginalny pomysł na opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^.^ Wiesz,na razie to jest takie wprowadzenie,a później to naprawdę obiecuję będzie cieakwie!!!

      Usuń
  2. też myślę, że jest oryginalnie ;) podobna mi się ten pomysł i mam szczerą nadzieję, że nie będzie banalny, tylko tajemniczy i zagadkowy. Piszesz dobrze, więc raczej mogę się tego po toie spodziewać ^,^ Choć wszystko zależy od fabuły XD Oby tak dalej i wstawiaj szybko kolejny rozdział! Ps. prześlicznie tu. http://atakujac-rzeczywistosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Dałaś mi kopa w tyłek żebym pisała kolejny rozdział!

      P.S Masz naprawdę ciekawego bloga.Oglądnęłam chyba wszytskie posty.

      Usuń
  3. Przylacze sie do grona osob ktore uwazaja ze to oryginalne!! Swietny pomus *0*
    I gratuluje ze odwazylas sie nie wyslugiwac sie zdjeciami tylo postanowilas opisac bohaterów. Jednak jestem za zrobirniem zakladki i nawrt nir chodzi mi o zdjecoa tylko o fokladnjejsze opisy :D moze cos wiecej? Jakirs zainteresowania cxy cos xD
    Na paczatku nie lubilam Lady (to lady strasznir mi do niej pasuje) A. Ale ten rozdzial pokazal ja w nowym swietle!
    Podoba mi sie!
    Tylko chcialabym wiedziec. Akcja dziejr sie w Polsce? Bo w sumie to Sylwia i Wiktoria to jak mniemam Polki. A ta blondyneczka? Lafy A to hak mniemam Rosjanka.
    Podoba mi sie to zdetxenie kulturowe.
    W blogu brakjje mi jednak opcji obsrrwowania. Tej blogerowej. Bo google plus wlasviwie nic nie robi :/
    Bylabym wdzieczna za jej dodanir :D

    Tak wiec nie pozostajr mi nic innego jak pozdrowić zyczyc weny i cxrkac na kolejny rozdział :D
    Clar

    Ps. Zapraszam Cie serdecznie do mnie. Moze Ci sie spodoba :D

    http://wyobraznia-to-klucz-do-nowego-swiata.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ocenę! :D To dla mnie ważne. Jaka Lafy? Blondyneczka nazywa się Milder, to jej nazwisko.

      Akcja dzieje się w Polsce.

      P.S Wytłumacz mi, o co ci chodzi z tą Lady czy Lafy? :)

      Usuń
    2. Lady, chodzi mi o tytuł szlachecki. Po prostu pani Aristov (dobrze napisałam?) Wydaje mi się osobą, której rodzina była wysoko postawiona, więc nadałam jej tytuł Lady.
      I postanowiłam mówić na nią Lady A. Oczywiście, jęzeli Ci to nie przeszkadza :3

      Usuń
  4. "... paranormalnego dna".W tym czasie..." - brak spacji po kropce.
    "Sylwia rysowała coraz częściej.Wszystko miało się..." - to samo, co wyżej.
    "... bezchmurny dzień.To pierwszy dzień..." - to samo, co wcześniej plus powtórzenie słowa "dzień.
    "... brązowymi włosami.Dla Sylwii..." - brak spacji...
    "na prawdę" - to piszemy razem.
    " Jej oczy wracały powoli do normy." - "... powoli wracały..." Poprawna kolejność.
    " Minęła chwila,a płomyki..." - brak spacji po przecinku.
    " Lekki wiatr chwiał huśtawką,..." - "Wiatr delikatnie poruszał huśtawką..." Lepiej to brzmi.
    " Kiedy znalazła się w szkole,przywitał ją obojętny,jak zawsze,wyraz twarzy uczniów i nauczycieli widzących dziewczynę." - smacznych spacji. ;)
    "Dziś, drugi dzień pod rząd,wypadał jej Rosyjski jako pierwsza lekcja." - zjedzona jedna spacja plus "rosyjski" z małej.
    " Sylwia,patrz na Milder..." - spaaacja.
    " Ej, czy ty mnie w ogóle słuchasz,babo?" - zjedzona spacja po drugim przecinku.
    "Tak,no jasne-powiedziała dziewczyna udając dziarski ton..." - brak spacji plus rozdzielamy czynności: powiedziała dziewczyna, udając dziarski ton.
    " Ten Piotrek taki...głupi i...brzydki..." - brak spacji po wielokropkach.
    "... powiedziała udając poczucie winy Wiktoria." - rozdzielamy czynności przecinkiem.
    " Lekcja minęła dość nudnie,poza tym,że Milder i Piotrek śmiali się i szeptali sobie miłe słówka, a Sylwia miała wrażenie że zaraz eksploduje.Podobnie mięła reszta lekcji i przerw." - brak spacji po przecinkach i jednej kropce.
    "... trzymała zapalonego papierosa.Sylwia odruchowo..." - spaaacja. :)
    " Nie naskarżysz,prawda?" - to, co wyżej.
    "... powiedziała widząc zdziwioną minę blondynki..." - 'powiedziała, widząc..."
    " -Nie kazałam,po prostu się czepiała." Ajj, naprawdę byłaś głodna. ;)
    " -I dobrze...zgaś tego papierosa,to tylko pogarsza sprawę-powiedziała Sylwia lekkomyślnym tonem." - pożyczyć ci trochę spacji? ^^
    I cały czas powtarzają się te same błędy.
    Dialogi... Hmm... Spróbuję ci wytłumaczyć ich tworzenie.
    Jeżeli bohater coś mówi, opowiada, powtarza słowa czy coś innego związanego z głosem to piszemy to w ten sposób *przykład*
    - Możesz iść - stwierdza. - Ale masz wrócić przed północą.
    Gdy bohater jednak marszczy brwi, klaszcze w dłonie, odkręca kran to dialog formujemy tak *przykład*
    - Nie rób ze mnie tej dziewczynki z baśni! - Jasnowłosa przewraca oczyma. Nigdy nie lubiła bajkowych tekstów. - Wrócę nad ranem.
    Jeżeli dalej będziesz miała problem to zapraszam na fanpage "Opowiadania z..." Tam spróbuję inaczej wytłumaczyć.
    A co do treści to jeszcze mnie tak nie wkręciła, jednak chce jej dać szansę. Główna bohaterka ma ciekawą moc. Bardzo jej zazdroszczę. ;)
    To by było na tyle.
    Czekam na następny rozdział z mniejszą ilością błędów. ;)
    Abigail - adminka fanpage i autorka opowiadania znajdującego się pod tym linkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!!! Nowy rozdział już jest :)

      Usuń